Co ma Śnieżka do Mont Blanc!?
Jakiś czas temu w okolicach Domu Śląskiego, podczas ciężkiej pracy przewodnickiej spotkałem ikonę ratownictwa i przewodnictwa górskiego Krzyśka Rajkowskiego.
Kontemplowaliśmy przez chwile patrząc na Śnieżkę i Krzysiek rzucił:
– Ładne te nasze góry, ale trochę niskie.
– No, niskie – odparłem. To nie Alpy…
– Trzy razy musiałbyś wejść na Śnieżkę, żeby zaliczyć Mont Blanc, a i tak trochę braknie…
Szybko przeliczył: 1602 x 3 = 4806. Do Blanca brakuje 4 metry.
Smutno zwiesiliśmy głowy i rozeszliśmy się do swoich grup.
Z apatii wyrwała mnie pół roku później, sensacyjna wiadomość o „odkryciu” jakiego dokonał czeski geodeta Vladimir Hlavs z Geodézie Krkonoše. Kultowa góra Czech, Dolnego Śląska i wielu biegaczy jest o 1 metr wyższa niż podają mapy! Śnieżka w najwyższym punkcie mierzy 1603 metry i 29,6 centymetra. Do pomiarów Vladimir użył:
a) super dokładnego sprzętu wykorzystując technikę laserową.
b) poziomu Morza Bałtyckiego (gdyż u siebie nie mają) mierzonego w Kronsztadzie.
http://www.google.pl/url…
No więc do Blanca brakuje już tylko 10 cm! Pod warunkiem, że się wlezie 3 razy.
Warto spróbować, warto namówić innych, warto zrobić zawody!
Jak robiliśmy trasę? Czy ksiądz Michał i jego pies dali radę?
To wszystko już w następnym odcinku…Co ma Śnieżka do Mont Blanc, c.d.
Czyli jak robiliśmy trasę.
Wczesną wiosną przyszedł czas na trzykrotne zmierzenie się z Górą. 3 razy tą samą trasą – NUDA!
Wariant przez Sowia Dolinę, potem Kocioł Łomniczki i na końcu ”na około” czyli niebieskim (drogą), zielonym (szlakiem Bronka Czecha) lub żółtym (dawnym torem saneczkowym) – wydawał się optymalny. Za względu na trudność trasy, padło na żółty.
Czas gonił. Trzeba opracować profile tras, złożyć wniosek o punkty UTMB, pozwolenia, opinie itp. itd. Procedury czasochłonne a część trasy – Kocioł Łomniczki – ciągle zamknięta ze względu na zagrożenie lawinowe. Pod koniec kwietnia puściło i można było ruszać.
Wyszła nas trójka:
1. Skadi – labrador, pies poszukiwawczo-lawinowy, ratownik GOPR.
2. Właściciel psa czyli ksiądz Michał, wieloletni wikary z Karpacza, ratownik GOPR.
3. I ja.
Na śniadanie 2 rogale z dżemem (co jadł Skadi i wielebny – nie wiem) i ruszyliśmy.
Plan był jeden: Nie biegniemy ale limit maksymalnie 12 godz. Było jeszcze jedno założenie: za każdym razem trzeba zejść do centrum miasta, co nas ratowników działających znacznie wyżej – najbardziej wykończyło.
Część I trasy a więc wariant MINI – porządny rozruch w miłych okolicznościach przyrody. Najbardziej traumatyczne wydarzenie to rezygnacja z Primatora w Jelence.
Skadi, co w mitologii nordyckiej oznacza „dzikość gór” faktycznie dziczał. Strategie miał taką, że „biegł-czekał-wracał-biegł-coś obwąchał”. Nie polecam. Na naszych GPS-ach wyszło 17 km u Skadiego ponad 30 km. Zaliczamy mu 2 pętle! Niestety ten dobrze zapowiadający się młody ultramaratończyk swój entuzjazm okupił lekką kontuzją nogi. Ze względów humanitarnych i w obawie przed Towarzystwem Ochrony Zwierząt wystawiliśmy mu zwolnienie lekarskie. W Bacówce (naszej stacji GOPR) dostał od Michała miskę wody i polecenie „zostań i odpoczywaj”. Pozbawieni druha, z obawą o topniejące zasoby, ruszyliśmy na drugą pętlę…
Czy poradziliśmy sobie z tęsknotą za dzikością gór? Czy znamy pierwszego na świecie człowieka, który 3 razy w ciągu dnia wszedł na Śnieżkę? To wszystko w następnym odcinku!